Czerwony smok pożera nie swoje dzieci

Tekst oryginalny: CZERWONA NAGONKA NA NAUKOWCA, autor : Piotr Jacyszyn . Tekst opublikowany na portalu Niezalezna.pl dnia 17-09-2008  Zamieszczony na tej stronie za zgodą Redakcji portalu. 

Czy prowadząc szkołę językową można stać się ofiarą potkomunistycznej nagonki? Okazuje się, że tak. Przekonała się o tym dr Maria Sicińska – wybitny pedagog i naukowiec. Padła ofiarą nagonki, której przewodzi profesor Wojciech Pomykało – niegdyś etatowy pracownik „Trybuny Ludu”, członek rzeczywisty moskiewskiej Akademii Nauk Pedagogicznych i Społecznych w Moskwie, w czasach PRL gorliwy wyznawca ideologii marksizmu i leninizmu.

Doktor Maria Sicińska jest naukowcem, nauczycielem metodykiem i pedagogiem. Specjalistą w zakresie nauczania języków obcych dla dzieci z ADHD. Jej kariera nabierała znacznego rozpędu i jeszcze kilka lat temu nic nie wskazywało, że obecnie, w wyniku walki sądowej z jej niedawnymi zwierzchnikami na uczelni, znajdzie się w tragicznym położeniu życiowym. Jej prywatna szkoła językowa stała się solą w oku dla kadry Wyższej Szkoły Społeczno – Ekonomicznej w Warszawie. Kadry, opanowanej przez eseldowski beton. Pani doktor znalazła się na krawędzi bankructwa, dawni koledzy – naukowcy się od niej odwrócili, w wyniku stresu – nabawiła się choroby układu krążenia.

Sicińska wciąż jest jednak dobrej myśli, liczy na to, że sprawiedliwość w końcu zatriumfuje. Nawet, gdy cena za to okaże się bardzo wysoka.

Wysokie kwalifikacje

Nigdy nie miała nic wspólnego z polityką, ale miała nieszczęście, na początku obecnej dekady, związać się z Wyższą Szkołą Społeczno-Ekonomiczną (WSSE) w Warszawie. Jest to – wbrew nazwie – uczelnia bardzo polityczna, poprzez osobę jej założyciela i wielu wykładowców, bardzo aktywnych, często przez kilka dziesięcioleci, na rzecz nauki marksistowsko-leninowskiej tak hołubionej w PRL.

Dr Sicińska to znana i cenioną specjalistka od nauczania dzieci i młodzieży z ADHD (złożyła rozprawę habilitacyjną w Katedrze Języków Specjalistycznych Uniwersytetu Warszawskiego nt.: „Nauczanie języków obcych dzieci i młodzieży z zespołem ADHD, ADD, dysleksją i dysgrafią”). Była stypendystką uczelni amerykańskich. W 2001 r., po obronie doktoratu z metodyki nauczania języków obcych w Instytucie Filologii Angielskiej UAM w Poznaniu oraz i po opatentowaniu swojej autorskiej metody nauczania dla osób dorosłych, za namową prof. Jacka Fisiaka, podjęła pracę we wspomnianej WSSE w Warszawie. Jej założycielem i ówczesnym właścicielem był prof. Wojciech Pomykało. To on, przez kolejnych kilka lat stał się jej pracodawcą. Zaś od lat dwóch jest osobą, z którą Sicińska toczy wciąż nierozstrzygnięte boje w sądzie.

Naukowiec na froncie ideologicznym

Prof. Wojciech Pomykało jest członkiem rzeczywistym Akademii Nauk Pedagogicznych i Społecznych w Moskwie oraz członkiem rzeczywistym Międzynarodowej Akademii Kadrowej w Kijowie. Jak sam o sobie pisze w oficjalnym życiorysie na stronach internetowych WSSE, łączył działalność praktyczną w aparacie politycznym PZPR z pracą dydaktyczno-naukową. Był przez dziesiątki lat etatowym publicystą „Trybuny Ludu”, a także redaktorem naczelnym „Oświaty i Wychowania”, pisma dla PRL-owskich nauczycieli, pełnego dyskusji programowych nt. procesów wychowawczych młodzieży w duchu socjalizmu. Autorem takich dzieł, jak choćby to o stosunku Piusa XII do Niemiec hitlerowskich („Ojciec chrzestny faszyzmu”, LSW, 1955 r.), „Kościół milczenia” (Książka i Wiedza, 1967 r.), „10 razy o problemach laicyzacji” (KiW, 1971 r.), „Socjalistyczna strategia wychowawcza” (Wyd. MON, 1972 r.) czy „Kształtowanie ideału wychowawczego w PRL w latach 1944-1977”, KiW, 1977 r. (będącej podstawą pracy doktorskiej późniejszego profesora). 

Marksistowska kadra WSS-E

Wśród czołowej kadry naukowej WSS-E znajdują się takie tuzy nauki, zaliczane w PRL – podobnie jak Pomykało – do czołowych pracowników tzw. frontu ideologicznego, jak prof. Mieczysław Michalik, b. rektor Wojskowej Akademii Politycznej, prof. Kazimierz Żygulski, w stanie wojennym minister kultury, a także prof. Oleg Bogomołow (w latach 1969-1998, dyrektor Instytutu Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych i Politycznych Akademii Nauk ZSRR (później Rosji). Zaś współpracują m.in. prof. Wiesław Iskra (autor m.in. Ekonomii politycznej socjalizmu, wyd. WSNS przy KC PZPR, 1973 r.) czy marksista i wciąż aktywny ideolog SLD Stefan Opara, jeden z czołowych wykładowców Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR.

Zrobione – nie zapłacone

Zadaniem młodej pani doktor było stworzenie autorskiego programu telewizyjnego do nauczania języka angielskiego. W 2002 r. przez siedem miesięcy Maria Sicińska pracowała nad stworzeniem tego programu. Jak wspomina, była wówczas autorką scenariusza, współpracowniczką wybranego studia filmowego MM, czasami montażystką, a także lektorką i konsultantką. Powstało wówczas 20 odcinków filmów z kursem językowym. Za tę pracę otrzymała zaledwie 7400 zł brutto. Sicińska zgodziła się na te warunki, bowiem umowa zawierała klauzulę, że z tytułu emitowania jej kursu będzie miała wypłacane tantiemy. I tak, na emisję w telewizji EDUSAT (specjalizującej się w emisji programów oświatowych), udzieliła dodatkowo licencji, za którą miała otrzymywać osobne honoraria. 

Jej autorski program był emitowany, filmy wykorzystywane, a zapłaty jakoś ciągle nie było. Gdy Maria Sicińska zaczęła się upominać o swoje pieniądze, wpierw usłyszała, że musi jeszcze dodatkowo napisać podręcznik oraz stworzyć kolejne 60 odcinków kursu, które prof. Pomykało zamierzał sprzedawać. Nakręciła więc je, a także napisała podręcznik. Jednak zamiast spodziewanych zaległych tantiem, których wysokość wycenili później specjaliści z ZAIKS-u na ponad 3 mln zł, otrzymała wymówienie z pracy z powodu likwidacji stanowiska pracy. 

„Okręt flagowy” WSSE

Było to o tyle zaskakujące, że – jak sama wspomina – w ciągu bez mała czterech lat pracy na WSSE stała się bez mała „okrętem flagowym” uczelni również, a może przede wszystkim, na arenie międzynarodowej. M.in. jako prelegentka – autorka programu edukacyjnego do nauczania języka angielskiego dla osób dorosłych wg. własnej metody nauczania, na konferencji w Senacie RP, prowadzonej pod auspicjami wczesnego wykładowcy WSSE, pierwszego jej rektora, a w owym czasie SLD-owskiego marszałka senatu, prof. Longina Pastusiaka  (kolejna skamielina PRL-owskiej nauki!). Na owej konferencji program prezentowany był założycielowi Open University w Londynie, gościowi honorowemu konferencji, Neilowi Costello. 

Oddajcie ponad trzy miliony!

W 2005 r., pokrzywdzona przez Pomykałę Sicińska skierowała do prokuratury doniesienia o popełnieniu przestępstwa – oszustwa przez jej byłego pracodawcę. Sprawa dotycząca prof. Pomykały prowadzona jest przed Sądem Okręgowym w Warszawie, w Wydziale Cywilnym. Pozew został ostatecznie złożony w połowie 2006 r. Sprawa jasna i prosta z punktu widzenia prawa, w obliczu walki ze środowiskiem polityczno-edukacyjnym, ze skorumpowanym światem ludzi w polskiej edukacji zamieniła się w życiowy dramat Sicińskiej. 

„Trudności proceduralne”

Już przebieg sprawy w sądzie budził wątpliwości co do chęci szybkiego jej wyjaśnienia przez sędziów. Odraczano kolejne rozprawy zasłaniając się możliwościami technicznymi sądu, który nie mógł zapoznać się, ze zrealizowanym przez Sicińską programem. Na pierwszej rozprawie zażądano zastąpienia kaset z nagraniami, materiałem w formie DVD. Na kolejnej po dostarczeniu materiałów DVD poproszono o scenariusze do wszystkich filmów. A kiedy i to życzenie sądu zostało spełnione orzekł on, że jednak woli obejrzeć filmy i ponownie rozprawę odroczył. Przy kolejnej rozprawie rozpoczęto zapoznawanie się z materiałem, ale z braku głośników na sali sądowej poddano w wątpliwość czy materiał na pewno jest przygotowany po angielsku. Tego typu „trudności proceduralne” trwały łącznie osiem miesięcy. Obecnie sprawa cały czas jest w toku – wciąż w pierwszej instancji. Prawdopodobnie nie zostanie zakończona w tym roku. W razie odwołania się którejś ze stron od wyroku sąd drugiej instancji może go utrzymać w mocy, zmienić albo uchylić i przekazać do sądu pierwszej instancji do ponownego rozpoznania. W tej sytuacji sprawa zaczyna się od nowa. Oczywiście możliwa jest też następnie kasacja. A to kolejne miesiące jeżeli nie rok.

Know-How

Na tym niestety nie kończą się problemy dr Marii Sicińskiej. Po odejściu z WSSE w 2005 r. założyła ona własną szkołę języków obcych „Know-How” na warszawskim Ursynowie. Uzyskała wszelkie wymagane zgody z MEN i podjęła pracę. Niedługo potem jednak okazało się, że w Kuratorium Oświaty w Poznaniu zginęły dokumenty zezwalające jej na prowadzenie szkoleń. Wkrótce potem została rozpętana internetowa nagonka na Sicińską: w krótkim czasie pojawiły się dziesiątki wpisów anonimowych osób, oskarżających ją, że nie ma żadnego wyższego wykształcenia. Na organizowanych przez nią kursach i szkoleniach pojawiały się osoby, które wyrażały swe niezadowolone, że kurs prowadzi szkoła „podejrzanej” o malwersacje osoby. Posypały się żądania natychmiastowego zwrotu wpłaconych pieniędzy na kursy i szkolenia, zrywano umowy pod pretekstem rzekomej „złej opinii” itd.

To wszystko zachwiało kondycją finansową firmy Sicińskiej, tym bardziej, że pierwsze żądania finansowe właścicielka natychmiast spłaciła, ponosząc przy tym olbrzymie straty, których nie sposób było uniknąć (chociażby takich jak opłacone, a nie wykorzystane sale wykładowe). 

Nie wszyscy spłaceni

Pretensje kolejnych zatrudnianych lektorów, jak i zwykłych kursantów, Maria Sicińska spłacała ratami. Mimo to część „wierzycieli” zaczęło składać donosy na policję, że zostali okradzeni przez właścicielkę szkoły. Wszystkie te osoby znalazły się natychmiast pod prawnicza opieką wpływowego w kierownictwie SLD, byłego szefa Kancelarii Sejmu za czasów rządów Millera, b. przewodniczącego rady nadzorczej spółki naftowej PERN „Przyjaźń” i nieoficjalnego kandydata SLD na prezydenta Warszawy w 2002 r., mec. Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego. 

Obecnie prowadzone są cztery postępowania (dwa w sądzie, dwa w prokuraturze) przeciwko Marii Sicińskiej, które faktycznie dotyczą tego samego jednego zdarzenia. Otóż, posiadając w maju 2006 r. akredytację stołecznego kuratorium oświaty dr Sicińska przeprowadziła – w oparciu o pisemną zgodę szefa wydziału kształcenia ponadgimnazjalnego i ustawicznego, Romana Henicza – kurs z tzw. „dodatkowego naboru”, i – co za tym idzie – nastąpiło przedłużenie terminów realizacji tych szkoleń. Jak się później okazało kuratorium ową zgodę dyr. Henicza …zagubiło. W październiku 2006 r. zakwestionowało istnienie dokumentu. Urzędnicy kuratorium informowali później telefonicznie absolwentów kursów Sicińskiej, że zostali przez nią „oszukani”. Już sam fakt, że urzędnicy państwowego urzędu nazywali dr Sicińską, osobę niekaraną, „oszustką” stanowi przestępstwo zniesławienia i oszczerstwa (paragraf 212 kk). W powyższej sytuacji, nie czekając na zamknięcie kontroli placówki, postawiono Sicińskiej zarzuty i w tempie tym razem w ekspresowym tempie sprawę skierowano do sądu.

Zniszczenie dorobku

Stworzenie atmosfery przestępstwa i domniemania winy spowodowało całkowite zniszczenie  dorobku naukowego dr Marii Sicińskiej w Polsce i postawiło jej firmę trzykrotnie w stan zagrażający płynności finansowej, co z kolei odbiło się negatywnie na stosunkach z pracownikami – wpłynęły od nich dwa zgłoszenia do sądu pracy przeciwko właścicielce „Know-How”. Obecnie placówka ta działa w bardzo ograniczonym zakresie, pozwalającym doktor Sicińskiej na jej utrzymanie. W ciągu ostatniego roku spłaciła ona ok. 70-80 tys. zł należności firmy w stosunku do osób dochodzących swoich, nie zawsze uzasadnionych, roszczeń (na dziś pozostaje jeszcze do spłacenia około 30 tys. zł). 

Kosztem zdrowia

W tej sytuacji Sicińska zmuszona została do sprzedaży swojego mieszkania i samochodu, aby opłacać bieżące wydatki i rosnące zadłużenie. Jej stan zdrowotny równocześnie ulegał pogorszeniu, była hospitalizowana z powodu problemów z sercem, pozostaje do dzisiaj pod ścisłą kontrolą lekarza ze względu na nadciśnienie. 

Akcja pomówień wobec Sicińskiej jest stale prowadzona m.in w internecie. Ostatnio także przedstawiciele firmy windykacyjnej Primus zaczęli nachodzić właścicielkę „Know-How” w miejscu jej zamieszkania, stosując przy tym groźby karalne i posługując się metodą szantażu.

W tym zakresie dr Sicińska złożyła zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury na Mokotowie w sierpniu 2008 r. Jednak nikt z prokuratury do tej pory nie podjął żadnych działań. Brak jakiejkolwiek reakcji na to zawiadomienie ze strony organów ścigania dziwnie koresponduje z poprzednimi (zawsze odmownymi) rozstrzygnięciami prokuratury w zakresie składanych zawiadomień o popełnieniu przestępstw przez prof. Pomykałę. Dla jej stanowiska symptomatyczne jest zwłaszcza stwierdzenie: „prokuratura nie zamierza prowadzić postępowania przeciwko prof. Pomykale bowiem on jedynie nie wywiązał się z obowiązku zapłaty wynagrodzenia wynikającego z zawartej umowy”. A to „jedynie” dotyczy kwoty ponad 3 mln zł wyliczonej wg. najniższych stawek ZAIKS-u. 

Piotr Jacyszyn

————————————————————————-

mec. Janusz Siemieński, adwokat zajmujący się sprawami WSS–E w Warszawie, m.in. reprezentant prawny tej uczelni w procesie jej wytoczonym przez Marię Sicińską:

1/ Istotnie WSSE własnym staraniem i na własny koszt dokonało nagrań lekcji języka angielskiego wg tekstów przygotowanych przez P. Sicińską. Były to krótkie scenki rodzajowe dotyczące np. wizyty w sklepie czy też przygotowywania posiłków w kuchni. Otrzymała ona za to wynagrodzenie zgodne z pisemną umową. Pani Sicińska z własnej inicjatywy, ułatwiając sobie w ten sposób pracę podczas prowadzonych przez siebie (oczywiście opłaconych) lekcji emitowanych przez TV Edusat do studentów WSSE (podstawowa forma kształcenia stosowana przez uczelnię) wykorzystywała w miejsce „żywego słowa” nagrane uprzednio za środki WSSE krótkie filmy przedstawiające wyżej wymienione scenki rodzajowe. Nadmieniam, że wszyscy wykładowcy zatrudnieni przez WSSE przy prowadzeniu emitowanych następnie lekcji posługują się własnymi książkami, skryptami notatkami itd., które stanowią ich własność intelektualną samodzielnie decydując o kształcie wykładu i zakresie wykorzystania własnych dzieł w rozumieniu ustawy. Nikt z setek wykładowców zatrudnionych przez WSSE nie wpadł na pomysł żądania z tego tytułu dodatkowego, odrębnego wynagrodzenia. Nie są znane mi „fakty” obiecywania P. Sicińskiej dodatkowych tantiem ani honorariów za emisję jej lekcji, w których wykorzystywała w/w nagrania.

2/ Nie są znane mi sytuacje, w których P. Sicińska byłaby zmuszana do kręcenia i montażu dodatkowych odcinków, czy też pisania podręcznika. Sądzę, że gdyby miało to miejsce P. Sicińska z pewnością podniosłaby tę okoliczność w licznych pismach procesowych, a takiej sytuacji jako pełnomocnik procesowy WSSE nie przypominam sobie. P. Sicińska rozstając się z uczelnią wytoczyła jej kilka procesów sądowych o rzekomo należne Jej wynagrodzenie. Wszystkie jej roszczenia zostały przez Sąd oddalone prawomocnymi wyrokami. Jednym z powodów rozstania się uczelni z P. Sicińską była ocena jej pracy jako nauczyciela akademickiego wystawiona jej przez studentów w rankingu przeprowadzonym przez renomowany instytut. Zajęła tam na stu kilkudziesięciu ocenianych wykładowców – o ile pamiętam – przedostatnie miejsce jako jeden z najgorszych nauczycieli w historii WSS-E.

3/ Nie wiem, kto wyliczył „honorarium” P. Sicińskiej na kwotę ponad 3 mln zł. Zdaniem WSS-E roszczenia P. Sicińskiej są bezzasadne co jak sądzę zostanie przyznane przez sąd w toczącym się procesie. Istotnie przedstawiciele uczelni byli kilkakrotnie przesłuchiwani w ciągu ostatnich dwóch lat przez policję na skutek doniesień P. Sicińskiej. Z tego co wiem organy ścigania po wysłuchaniu wyjaśnień przedstawiciela uczelni odmówiły dalszego prowadzenia postępowania. W każdym razie nic mi nie wiadomo, aby postępowania takie toczyły się w dalszym ciągu.

———————

Mec. Jacek Wolański pełnomocnik Marii Sicińskiej: W odpowiedzi na Państwa pytania dotyczące toczącego się sporu pomiędzy p. Marią Sicińską  a  WSSE – jako jej pełnomocnik w omawianym sporze – uprzejmie informuję, że:

– przedmiotem sporu jest roszczenie p. Marii Sicińskiej z tytułu należnego Jej wynagrodzenia z tytułu wykorzystywania przez stronę pozwaną tj. WSSE – objętych  ochroną –   praw autorskich.   Niewątpliwie  roszczenie dochodzone przed Sądem Okręgowym w Warszawie znajduje źródło w umowie zawartej przez WSSE z p. Marią Sicińską  przewidującej uzgodnienie i wypłatę tak uzgodnionego wynagrodzenia za wykorzystywanie Jej dzieła.  WSSE  uchyliła się od uzgodnienia a następnie od wypłaty wynagrodzenia – przez co stało się koniecznym skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego.  Okoliczności  w  jakich dochodziło do wykonania  tego dzieła jak i innych prac przez  WSSE   na swoją rzecz są obecnie przedmiotem badania w postępowaniu sądowym  i z ich oceną należałoby się powstrzymać do czasu  jego  prawomocnego rozstrzygnięcia.

– honorarium jakiego dochodzi p. Maria Sicińska, niewątpliwie wysokie, zostało obliczone w oparciu o stosowane stawki wynagrodzeń  należne autorom dzieł stowarzyszonych w ZAIKS  i jest pochodną wielokrotnego wykorzystywania dzieła przez WSSE. Dość przypomnieć, iż w telewizji EDUSAT  – pozwana WSSE emitowała wykłady i filmy autorstwa p. Marii Sicińskiej przez wiele tygodni  codziennie i to po kilka razy – czerpiąc z tego szereg korzyści.

– przyczyny i okoliczności rozwiązania przez WSSE umowy o pracę z p. Marią Sicińską, aczkolwiek przywoływane przez WSSE w toczącym się sporze, nie mogą i nie mają  znaczenia dla oceny,  czy ktokolwiek może – bez stosownej umowy i zapłaty godziwego wynagrodzenia – korzystać z cudzej pracy  i cudzego dorobku.

Tak więc reprezentując p. Marię Sicińską w sporze z WSSE jestem głęboko przekonany o słuszności Jej roszczeń znajdujących pełne uzasadnienie w przytaczanych  przed Sądem argumentach i przepisach prawa.

Komentarzy 28

  1. Marysia S. jest mistrzynią autoreklamy i w sumie to słodkie, że znalazła takich dzielnych obrońców, którzy spijają słowa z jej warg. Mieszanie do tego postkomuny jest jednak żałosne i śmieszne.
    Ale należałoby jeszcze zapytać jej ofiary – osoby, które skończyły kursy nauczycielskie nie dające uprawnień pedagogicznych, czy nauczycieli ze szkół Marysi S. Proponuje popytać na UAM (anglistyka), UW (najpierw ILS potem KJS – wywalona z dnia na dzień) i szkoły prywatne. Można też kolegów, którzy popełnili ten błąd i podżyrowali jej pożyczki. Jakoś nie zauważyłem innych głosów w powyższym artykule. No i żadnej habilitacji nigdy i nigdzie nie złożyła, a prawdopodobnie nie napisała.
    Komuna jest straszna, ale Marysia S. nie jest ofiarą komuny.

  2. Zgadzam się z przedmówcą. Dziwi mnie tylko, że są jeszcze ludzie, którzy dają się nabrać na pożałowania godne tłumaczenia Marii i jej manię spiskową. Czy to komuna każe jej zatrudniać ludzi i brać za to ponad 2 tys kaucji ( nigdy nie zwrócone), czy tez urządzać beznadziejne kursy warte wg niej także ponad 2 tys, po opłaceniu tej kwoty zajęć nie ma. Czy też komuna każe dokonywać plagiatów na własnej stronie internetowej i teksty : O mnie spisywać z życiorysu Anny Słodczyk. Moim zdaniem ten precedens niedługo się skończy- ludzie przejrzą na oczy, a Maria skończy w więzieniu.

  3. Jak się rzuca takie oskarżenia to trzeba przedstawić dowody a przede wszystkim się przedstawić inaczej ‚poszkodowana’ wychodzi na szkodzącą i może skończyć w więzieniu .

  4. Proponuje zajrzec do bibliografii UW:
    http://bibliografia.icm.edu.pl/g2/main.pl?mod=s&a=1&s=22933&imie=Maria&nazwisko=Sicińska
    Maria S. wydała trzy razy ten sam artykuł w trzech różnych pismach. I to jest jej dorobek naukowy, który został całkowicie zniszczony. Na jej stronie jest jeszcze coś, co wydaje się kolejną wersją tego samego.
    Przecież sam Pan się włączył do reklamy MS – czy z równą siłą, by jej Pan bronił, gdyby padła ofiarą bł. o. Rydzyka, św. rektora Gowina i Akademii Orła Giertychów?
    Artykuł opisuje kłótnie między wspólnikami, którzy pokłócili sie o (raczej wyimaginowane) zyski z dość dziwacznego przedsięwzięcia o wątpliwie akademickim charakterze i robią sobie nawzajem świństwa. Dał się Pan wciągnąć w tę kłótnię, bo nadmiernie nerwowo reaguje Pan na kolor czerwony, ale tu naprawdę Pac wart pałaca i pałac Paca. Nie ma tu dobrych i złych, jest tylko sprytniejszy i mniej sprytna.

  5. ja bym mógł wiecej napisać na temat działalności pani marii S. i to nie tylko tej zawodowej,
    perfidia w przeinaczaniu faktów i naciąganiu różnych ludzi również z rodziny powoduje, że mnustwo ludzi musi spłacać zaciągnięte przez nią kredyty

  6. Bardzo ciekawy wątek, który pomimo tak długiego opisu pozostaje nie sprecyzowany w najważniejszych kwestiach.

    Po pierwsze, roszczenia Pani M. byłyby zasadne w przypadku zawartej pomiędzy stronami umowy o dzieło autorskie, ze szczegółowym opisem należności lub w przypadku braku jakiejkolwiek umowy i wykorzystania wspomnianej twórczości do celów komercyjnych.

    Z powyższego opisu można jednak wnioskować, iż pomiędzy stronami zawarta została na piśmie umowa o pracę i w oparciu o nią odbywały się prace twórcze i edukacyjne. Oznacza to, iż Pani M. w myśl prawa otrzymała wynagrodzenie za wykonywaną pracę w takiej kwocie na jaką się zgodziła. Dopełnienie wszelkich formalności oraz uściślenie warunków współpracy leżały w interesie obydwu stron. Nie sprecyzowanie obowiązków lub pozostawienie umowy bez dokonania istotnych zmian można uznać za zaniechanie ze strony powódki.

    Ponadto warto wspomnieć, iż prawo polskie dopuszcza do wykonywania prac opartych na prawach autorskich w ramach stosunku pracy, nie tylko ze stałym dotychczasowym wynagrodzeniem, ale również z automatycznym (bez dodatkowych formalności) przekazaniem praw autorskich na pracodawcę. Forma ta, jest bardzo często wykorzystywana zarówno w sektorze edukacji jak i przemysłu lekkiego, nie wspominając o IT. W związku z tym, należy przyjrzeć się szczegółowym zapisom umowy z kolejnej perspektywy.

    Jeżeli podpisane dokumenty nie stanowią jednoznacznie o prawach stron, należy rozważyć kilka dodatkowych pytań.

    Za co powódka domaga się świadczenia: za pomysł innowacyjnego nauczania, na napisanie dialogu, za przygotowanie planu, materiału, nakręcenie filmu, za emitowanie go podczas prowadzonych przez nią zajęciach, za emitowanie ich przez satelitę do głównych odbiorców, czyli studentów Pani M, przebywających poza siedzibą szkoły, czy za powtarzanie emisji? Czy emisje omawianych nagrań stanowiły odrębne programy telewizyjne, mające na celu zwiększenie oglądalności, przysporzenie zysków telewizji, czy stanowiły reklamę nagranych i napisanych przez autorkę kaset i książek, czy spowodowały lub zwiększyły sprzedaż materiałów edukacyjnych i czy autorka otrzymała honorarium ze sprzedaży, czy autorka zrzekła się na piśmie z honorarium od sprzedanych książek?

    Jeżeli uznamy za słuszne domniemanie, iż powódka domaga się dodatkowego, poza wynagrodzeniem z tytułu stosunku pracy świadczenia za emisję nagranych przez szkołę pomocy edukacyjnych, należy rozpatrzyć kwestię w jakim celu były wykonane. Czy celem ich było zwiększenie oglądalności telewizji, pozyskanie nowych klientów czy realizacja programu nauczania.

    [Szkoła, realizuje innowacyjny sposób kształcenia. Słuchacze nie posiadają obowiązku przychodzenia na zajęcia. Wszystkie wykłady i ćwiczenia oglądają w domach, przez satelitę. Emitowanie dla nich zajęć szkolnych jest realizacją podstawowych założeń szkoły nie przynoszących ani szkole ani telewizji dodatkowych korzyści].

    Ustawa o prawach autorskich w jednoznaczny sposób reguluje najważniejsze kwestie:
    „Jeżeli z umowy nie wynika, że przeniesienie autorskich praw majątkowych lub
    udzielenie licencji nastąpiło nieodpłatnie, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia”, ale

    „Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie rozpowszechnione utwory podczas (…), imprez szkolnych i akademickich (…), jeżeli nie łączy się z tym osiąganie pośrednio lub bezpośrednio korzyści majątkowych i artyści wykonawcy nie otrzymują wynagrodzenia, z wyłączeniem
    imprez reklamowych, promocyjnych lub wyborczych”(Art. 31)

    Po drugie dziwi mnie, że Pani M. w tak krótkim czasie znalazła się w identycznej sytuacji jak jej poprzedni pracodawca. Nie dziwią mnie zadłużenia, pomoc znajomych, rodziny, bo życie jest drogie, a i jedzenia za darmo nikt nie da, ale stanowczo przesadziła Panie z kosztami. Przez kolejne niedopatrzenie prawne i złe zastosowanie umów tym razem względem prowadzących zajęcia, ponosi Pani dodatkowe zupełnie nie potrzebne koszty (dając wiarę przedstawionym powyżej materiałom). W takiej formie prowadzenia biznesu jedynym stałym kosztem powinny być opłaty podatkowe, utrzymanie siedziby i własne minimum socjalne. Pozostałe koszty to koszty zmienne, które należy regulować w zależności od sytuacji rynkowej.

  7. Otóż sprawa ma się tak, dostałem cynk od znajomego o darmowym angielskim. Po odbytym spotkaniu niby było ok, umowę dostanę po południu. Ale koniecznie następnego dnia muszę podpisać, dziwne wydało mi się.

    No i co, o godź 17.40 dostałem email z umową ni jak prawnie brzmiącą, opiewającą na sumę 2.600 zł za szkolenia z języka angielskiego., na to ja pytam znajomego co jest, miało być za free…, znajomy generalnie w szoku. Zacząłem szukać coś na temat tego angielskiego :), no i co znalazłem informacje o Sicińskiej.

    Nie będę podawał wszystkich szczegółów gdyż nie chcę mieszać niepotrzebnie osoby postronne, mogę tylko rzec że Maria Sicińska z całą pewnością ma jakieś kłopoty psychiczne i fakt faktem naciąga ludzi bez wątpienia.

    Jako że Google przyjacielem, podaję nazwę aktualnie oferowanego kursu przez M.S
    Know How Maria Sicińska

  8. Umowa została podpisana we wrześniu’07, po czym po tygodniu zgodnie z § 6 tejże umowy została wymówiona, zanim zaczął się kurs. Powody są w tej chwili nieistotne. Podkreślam, iż wymówienie było zgodne z umową.

    Pani Maria S. zobowiązała się dobrowolnie do zwrotu w ciągu 3 dni, pisemnie. Do listopada ’07 P. Maria S potwierdzała kilkakrotne przelewy, żaden z ich nigdy do mnie nie dotarł!!!

    Dziś mija 1,5 roku i ani złotówki zwrotu!!!

    Szkoda, że to właśnie takie osoby mają wspaniałych obrońców, przydałby się ktoś taki również zwykłym kursantom.

  9. Ciekawa jestem kto Was wszystkich „opłaca”. Was-czyli osoby, które w perfidny sposób potrafią niszczyć reputację nieprawdziwymi wpisami.
    Nie staje w obronie Pani Sicińskiej, staję w obronie godności i uczciwości.
    Nie jest prawdą, że ta kobieta nie oddaje pieniędzy, bo do mnie przyszło oficjalne pismo o tym, że chce uregulować wobec mnie zobowiązanie. Może się kobiecie rezczywiście podwinęła noga, albo ktoś jej w tym pomógł. Ale uczciwie zwraca, nawet jeśli po terminie.
    Więc może w tych wszystkich obrzydliwych opiniach należałoby trochę umiaru zachować i zrozumienia?

  10. Ja też jestem w posiadaniu takiego pisma, od jesieni 2007r. I nie twierdzę, że nie powinęła jej się noga!!! Tylko po co informowała mnie osobiście, kilkakrotnie o „właśnie” przelanych pieniądzach??!! Żaden z tych przelewów nigdy do mnie nie dotarł!! Po co umawiała się na przekazanie gotówki i nigdy się nie zjawiała?? A ze znanej mi jednej z grup osób oczekujących na zwroty, dostały je jedynie 2 osoby, w niewielkiej części. Ile czasu należy jeszcze wykazywać zrozumienie? I kto tu jest „opłacany” ?!

  11. Dlaczego zniknęła strona Niezależna.pl z wpisami internautów dotyczącymi p. Sicińskiej?

  12. też jestem ciekawy czemu usunięto stronę,

  13. Ja też jestem ciekawy czemu takie pytania pojawiają się na tej stronie ?

  14. macie może jakies wieści odnośnie M.s? Sprawa ucichła, ale nie można się poddawać.piszcie

  15. Ja też jestem osobą poszkodowaną przez Marię S. 2 lata temu wpłaciłam ponad 2 tys. za kurs, który nigdy się nie odbył. Było nas 20 w grupie. Do tej pory nikt nie odzyskał tych pieniędzy!

  16. Ja tez zostalam oszukana przez Marie Sicinska -wplacilam ponad 2000 zl za kurs, ktory nigdy sie nie odbyl.
    kiedy za ktoryms razem z kolei kiedy zajecia sie nie odbyly a ja przyjezdzalam do Warszawy do pustej sali (nikt mnie nie informowal ze zajec nie bedzie) -postanowilam zrezygnowac, kontakt z Sicinska sie urwal.Nie odbierala zadnej z trzech komorek ktore wtedy posiadala i nie odpowiadala na maile.
    Do dzis pieniedzy nie odzyskalam.

  17. Jeśli ktoś został rzeczywiście oszukany i ma na to dowody to zgłasza to do właściwej instancji. Ta strona nie jest taką instancją a takie wpisy robią wrażenie zorganizowanej, anonimowej zresztą nagonki na osobę bynajmniej nie anonimową !

  18. Trudno mi uwierzyć w to co piszą niektórzy z Was nieoddane pieniądze, oszustwo czy wręcz unikanie kontaktu? To jakaś Bzdura ja także byłam na kursie również wpłaciłam pieniążki i nie było żadnego problemu ze zwrotem. Znam mnóstwo osób które zostały podobnie – bardzo dobrze potraktowane osobiście przez panią dr. Marię Sicińska. Jest ona nie tylko wybitnym pedagogiem, ale także cudownym człowiekiem. Wszystkiego dobrego pani doktor.

    • Przeczytałam artykuł o panie Sicińskiej i jestem zaskoczona, jaki to dobry, porządny człowiek. Ukończyłam kurs u tej pani, dostałam świadectwo i … okazało się, że jest nieważne. Ta pani oszukała bardzo dużą liczbę osób. Unika kontaktu, kłamie itd, itp … Pozdrawiam i gratuluję naiwności. Ona mnie juz z niej wyleczyła

  19. OK. W tle powyższych wypowiedzi proszę o informację, kto w dzisiejszych czasach niszczy czerwone dzieci?!

    Przeżyłam to samo co Pani aMaria Sicinńska.
    Do dzisiaj nie wyszłam z problemów finansowych. Ludzie plują mi prosto w oczy używając takich oszczerstw, ze wstyd powtarzać. Obmawiają poza plecami licząc, że się nie dowiem lub nie usłyszę w drugim pokoju. Używają również takich argumentów co wobec M.S. tylko, że zawsze…

    …są to zagorzali przeciwnicy lewicy.

    Na kogo ja powinnam złożyć wniosek? Przecież zawsze jest jeden winny, który wszystko napędza. Jeden, lub jedna na przykład grupa.

  20. Potwierdzam ,że dr Maria Sicinska to po prostu oszust, moja Córka nie moze odzyskac wynagrodzenia pracując jak lektor w tzw.Instytucie Naukow-Badawczym w Łodzi ul.Gdanska 40 .Gratuluje Pani Doktor bardzo pedagogicznej postawy !! ale nie ma miejsca na akceptację nieuczciwości !! będę Panią ‚dręczył do skutku ,czyli do wypłaty pełnego wynagrodzenia !!

  21. kiedy wypłata !! gdzie te metodyczne naukowe metody !! cxekam na info ….

  22. łaczyc polityke do zwykłej uczciwości ,
    to nieporozumienia .

  23. Do Pana Adama Biernackiego.
    Sprawami odzyskania należności od Pani Sicińskiej zajmuje się firma Windykacyjna Rebelot Łódź Ul. Kilińskiego 85
    E-mail: rebelot@tlen.pl

  24. Know How Centrum Szkoleniowo-Doradcze Szkoła Języków Obcych – WINDYKACJA.ARBA.PL
    Wierzytelność wystawiona na sprzedaż
    Maria Sicińska Know How Centrum Szkoleniowo-Doradcze Szkoła Języków Obcych
    OBECNIE
    Maria Sicińska European Knowledge Centre Centrum Szkoleniowe

    Właściciel:
    Maria Sicińska

    NIP: 622-001-20-43

    Zadłużenie firmy 48.141,19 PLN + odsetki ustawowe i koszty windykacji.
    „Prestige Incasso”

    Więcej informacji na stronie http://www.windykacja.arba.pl

  25. Czytając setny raz ten artykuł zastanawiam się nad jedną rzeczą. Czy przypadkiem zawód prawnika nie powinien być uważanym za zawód zaufania publicznego, w końcu zajmuje się on m.in. strzeżeniem praworządności. Jakim więc cudem, Adwokat Jacek W. wypowiadający się na końcu artykułu współpracując z dr Sicińską od lat (przynajmniej od 3 lat jak wynika z daty publikacji) dopuścił aby chociażby na przełomie 2010/2011r poszkodowanych zostało setki osób.
    Adwokat ten, w swoim piśmie okazywanym przez Panią Sicińską jako rekomendację projektu pisał „cyt:… moja Kancelaria świadczy obsługę prawną Projektu realizowanego przez Instytut (przypomnę: Instytut Naukowo Badawczy Lingwistyki Stosowanej „INBLS” – Prezes Zarządu Maria Sicińska)… tak więc przygotowywanie umów jak i ich późniejsza realizacja odbywa się z moim udziałem pozwalając na zapewnienie należytej ochrony prawnej obu Stron”. Co w takim razie z pieniędzmi, które zostały wpłacone na konto powiernicze Adwokata Jacka W. mającymi stanowić gwarant projektu? Przecież w umowach wiążących Partnerów z INBLS było to wyraźnie zaznaczone, w ciągu 30 dni roboczych opłata rekrutacyjna zostanie zwrócona Partnerowi i co? Gdzie one są? Nie mówimy tutaj o kwocie rzędu 5 tysięcy zł, tylko o ponad 3 mln PLN, które miały być zabezpieczone na koncie powierniczym Adwokata Jacka W. i w razie „upadku” projektu wypłacone z powrotem Partnerom.
    Wszystko było klarowne, cudowne rozmowy prowadzone z Panią Sicińską w przyjaznej atmosferze łącznie z odwiedzinami w domu Partnerów, telefoniczne zapewnienia Adwokata Jacka W. będącego pełnomocnikiem projektu o tym że wszystko jest w porządku i on osobiście nad tym czuwa, aż do momentu kiedy upływał termin zwrotu wpłaconych pieniędzy. Potem tylko szereg kłamstw, unikanie rozmów, nie odbieranie telefonów, wieczne przekładanie umówionych spotkań, zrzucanie winy na wszystkich wokół łącznie z Bankiem, Panią kasjerką, Policją a nawet Prokuraturą Łódzką. Wszyscy winni tylko nie Pani Sicińska i jej Pełnomocnik, który ponoć już nim nie jest…
    I co w takiej sytuacji ma począć biedny, oszukany obywatel, który sprawdzając że podobne kursy odbywają się m.in. w CBŚ, Komendzie Stołecznej, Rejonowej, Wojewódzkiej Policji w wielu miastach, któremu Prawnicy zarówno z Warszawy jak i Poznania wmawiali, że wszystko jest w porządku, że wpłacane pieniądze są bezpieczne, odkrywa bolesną prawdę, że został perfidnie i z premedytacją wprowadzony w błąd, który doprowadził go do całkowitej ruiny finansowej, że prawdopodobnie wpłaconych pieniędzy już nigdy nie odzyska bo przecież kto wygra proces skierowany przeciwko Adwokatowi, który z relacji innych pokrzywdzonych nie poczuwa się do winy i nie zamierza oddać „bezprawnie” przetrzymywanych pieniędzy.

  26. Zostałam również oszukana i sprawę skierowałam do sądu w Łodzi kilka lat temu. Nie wiem jakim sposobem ale otrzymałam pismo z prokuratury „sprawa została umorzona z braku czynu zabronionego”. Jak?

Dodaj odpowiedź do "Były zwykły kursant" Anuluj pisanie odpowiedzi